czwartek, 5 kwietnia 2012

Mecz "staruszków" dla Spurs. Suns wygrywa na 1,7 s przed końcem!


Wczorajsza noc obfitowała w wiele ciekawych spotkań. Emocje były w Bostonie, Miami, Los Angeles i Utah. Niezłe spotkanie rozegrał Marcin Gortat, który zdobył 14 punktów i zaliczył 8 zbiórek. 


Mecz "staruszków" dla Spurs

W Bostonie, Celtisc podejmowało Spurs. Obie ekipy na krzywej zwyżkowej. Gospodarze przed tym spotkaniem wygrali 5 razy z rzędu, natomiast Spurs na ostatnie 10 spotkań wygrali 9.

Po kontuzji do skaldy wróci Ray Allen, przez cały mecz niewidoczny, jednak trafił "3" 40 sekund przed końcową syreną i było 87:86 dla Spurs. W kolejnej akcji spudłował Danny Green i gospodarze stanęli przed szansą wygrania meczu. W ostatniej akcji spotkania piłę miał Pierce, który niestety nie trafił z 5 metrów.


Najwięcej punktów w meczu zdobył rezerwowy Celtics Bradley - 19, double - double zanotowali Rondo i Pierce, natomiast po stronie Spurs, Bonner i Duncan. Zawodnicy z San Antonio dużo lepiej zagrali w obronie i lepiej spisywała się ławka rezerwowych w przeciwieństwie do Celtics, którzy są osłabieni brakiem O'Neala i Pietrusa.


Udany rewanż Heat        

W Miami udanie Heat zrewanżowali się Thunder za przegrane spotkanie z przed kilku dni i kontynuują serię wygranych spotkań u siebie, to było już 17 z rzędu.

Po 1 meczowej absencji wrócił Wade, który zdobył 19 punktów i 2 trafionymi rzutami osobistymi przypieczętował zwycięstwo. Płomienie mieli przewagę przede wszytki w strefie pod koszowej, Ibaka i Perkins zdobyli razem tylko 6 punktów. Mimo 28 punktów słabe spotkanie rozegrał rozgrywający Thunder Westbrook , który spudłował aż 17 razy, oraz Durant, który miał 9 strat. Do zwycięstwa Miami poprowadził James z 34 punktami i 10 asystami.


Miami Heat jako 3 drużyna zapewniła sobie udział w play offach po Bulls i właśnie Thunder.


Suns nadal w grze o play offy. 

Drużyna Marcina Gortata ewidentnie wierzy jeszcze, że uda się im jeszcze wskoczyć do czołowej "8" konferencji. Wczoraj odniosła kolejne zwycięstwo na wyjeździe, tym razem w Utah.

Całe spotkanie był bardzo wyrównane i tak jak można było przypuszczać największe emocje były w samej końcówce. Nieco ponad minutę przed końcem niesamowitą wymuszoną(shot clock) trójkę po podaniu Gortat trafił Fraye na 103:98. Jazz doprowadzili do remisu po stracie Nasha. Mimo to Kanadyjczyk był bohaterem spotkania. Najpierw dał prowadzenie Suns na 105:103(po chwili wyrównał Jefferson), następnie ograł Haywarda i Millsapa i na 1,7 sekund przed końcem oddal zwycięski rzut. Do kosza trafił jeszcze Millsap, ale po powtórce z kamer sędziwie uznali że oddal rzut już po syrenie.

W miarę przyzwoite spotkanie rozegrał Gorta, który w niespełna 30 minut zdobył 14 punktów i zaliczył 8 zbiórek. Suns z bilansem 28-26 zajmują 9 miejsce w konferencji i tracą do Nuggets 2 zwycięstwa.


Lakers królami Los Angeles 

Clippers grają najefektowniejszy basket w lidze, jednak nie do końca przekłada się to na wyniki. Na koniec wczorajszego wieczoru przegrali "u siebie" z lokatorami Staples Center Lakers 108:113.

Przez całe spotkanie Lakers mieli minimalną przewagę i utrzymali ja do samego końca. W drużynie wyróżniał się Bynum, który wrócił po urazie, zdobył 36 punktów, zaliczył 8 zbiórek i 4 bloki. 31 punktów dołożył Kobe. 16 punktów zdobył Sessions i wygląda na to ze w końcu w zespole jest rozgrywający na jakiego liczyli. Dla Clippers najwięcej punktów zdobył Butler(28) oraz Paul(22), który miał dodatkowo 16 asyst.

Kluczowa akcja miała miejsce 24 sekund przed końcem. Mecz "skończył" oczywiście Bryant, który trafił z dystansu.


Pozostałe wyniki:

Toronto Raprors - Philadelphoa 76ers 99:78
Indiana Pacers - Washington Wizzards 109:96
Charlotte Bobcats - Atlanta Hawks 93:120
Cleveland Cavaliries - Milwaukee Bucks 98:107
Denver Nuggets - New Orlean Hornets 92:94
Golden State Warriors - Minnesota Timberwolves 97:94
Memphis Grizzlies - Dallas Mavericks 85:95
New Jersey Nets - Portland Trail Blazers 88:101  


Skrót wczorajszej nocy 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz