Po ubiegłorocznym fatalnym sezonie drużyna Cleveland
do tegorocznego przystępowała pełna optymizmu. Zespół zasilili perspektywiczni
rookies: gwiazda NCAA, 20 letni Kyrie Irving wybrany z numerem 1 w drafcie oraz
Tristan Thompson. Dopóki Varejao nie doznał kontuzji Cavs byli "mini
sensacją" ligi.
W
Cleveland wiedzą jak draft może zmienić oblicze drużyny. W 2004 roku wybrali
przecież LeBrona Jamesa dzięki któremu mogli walczyć o najwyższe cele. Po jego
odejściu do Miami Heat drużyna się rozsypała i ostatni sezon zakończyli z
zaledwie 19 zwycięstwami i aż 63 porażkami. Przed sezonem Cavs wylosowało 2
wysokie numery draftu 1 i 4. Z jedynką wybrali Irvinga a z 4 Thompsona, którzy
mieli stanowić trzon drużyny razem z Jamisonem.
Początek
sezonu był bardzo udany w wykonaniu Cavs. Oprócz Irvinga i Jamisona świetnie
przede wszystkim w obronie ale także i w ataku spisywał się Varajeo. Notował on
11.5 zbiórek i 10.8 puntów na mecz. Do momentu kontuzji w meczu z Bucks bilans
drużyny wynosił 11:13 i patrząc na ich grę, można było się spodziewać, ze będą
walczyli o play off. Niestety od tego czasu wygrali tylko 6 spotkań a przegrali
aż 21! Głównym problemem jest fakt, iż nie mają klasowego centra, który mógłby
zastąpić kontuzjowanego Brazylijczyka. Wprawdzie jest Erden ale szczerze mówiąc
on nie nadaje się nawet na europejskie parkiety. Obecnie na pozycji centra gra
młody debiutant Thompson, jednak trudno od niego wymagać przyzwoitych wyników
przy wzroście 206 cm i w przypadku gdy jest to jego 1 sezon w NBA i na
tablicach musi walczyć z takimi atletami jak choćby Howard czy Bynum. Przecież
sam Howard grał pierwszy sezon na "4" aby okrzepnąć i przygotować się
na walkę z największymi a co dopiero ten lichy 20-latek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz