wtorek, 1 maja 2012

Heat znowu lepsze od Knicks



 Tym razem nie było pogromu tak jak w pierwszym meczu ale Big Three spokojnie poprowadzili drużynę do zwycięstwa 104:94.




Knicks nie mają pomysłu jak zatrzymać trójcę z Miami. Cały ciężar gry przenoszą na Melo, który wprawdzie zdobył 30 punktów ale sam meczu z „Żarem” nie wygra. Mimo 18 punktów niewidoczny był Stoudemire. Wczoraj ogromne problemy mieli z pokryciem Wade, który przy słabszej dyspozycji Jamesa był najlepszym strzelcem. Dobrą dyspozycję rzutową pokazał Chris Bosh, który zakończył mecz z 21 punktami.
W czwartek zawodnicy przenoszą się do Madison Square Garden. Heat prowadzi już w serii 2:0 i aby zachować cień szans na awans drużyna z Nowego Jorku musi po prostu u siebie wygrać.    

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Comeback w wydaniu Clippers


 Los Angeles Clippers pokonali po pasjonującym pościgu w 4 kwarcie Memphis Grizzlies 99:98.



 Początek spotkania zdecydowanie należał do gospodarzy. Pierwszą kwartę Miśki wygrały aż 18 punktami. 2 i 3 kwarta wyglądały podobnie, co się Clippers zbliżyli to Grizzlies znowu uciekali. W trzeciej kwarcie popis dał playmaker gospodarzy Mike Conley trafiając serie czterech „3”(w całym spotkaniu trafił 5/5 za trzy punkty). W pewnym momencie strata gości wynosiła aż 27 punktów! To co zrobili w czwartej kwarcie przejdzie do historii. Na 9 minut przed końcem spotkania strata Clippers do gospodarzy po „3” Mayo wynosiła 24 punkty. Od tego momentu przez ponad 8 minut drużyna z Memphis zdobyła tylko 1 punkt natomiast goście trafiali seriami. Na niecałe 3 minuty przed końcem przez 1 minutę Paul podawał 3 razy do Younga a ten wszystkie podania wykorzystał trafiając za linii 7,24m. W końcu 28,4 sekundy przed końcem trafił Gay dając prowadzenie swojej drużynie. Następnie w głupi sposób Allen fauluje Paula, który trafia oba rzuty wolne. Zmienić wynik w końcówce próbował jeszcze Gay jednak nie trafił i sensacyjnie wygrała drużyna z Los Angeles i teraz ona ma przewagę własnego parkietu. Niestety nie obyło się bez strat w drużynie gości Caron Butler doznał złamania kości w ręce i prawdopodobnie ominie go cała seria z Grizzlies oraz następna runda.                

Celtics przegrywają. Rondo wyrzucony z parkietu.


 Atlanta Hawks pokonał u siebie Boston Celtics 83:74. W ostatniej minucie spotkania wyrzucony z parkietu został Rajon Rondo.
  


 Celtics do meczu przystąpili bez Allena, który nie zdążył wyleczyć kontuzji. Problemem Celtów na pewno była strasznie okrojona ławka, rezerwa zdobyła w meczu tylko 4 punkty, stąd 2 weterani Pierce i Garnett grali ponad 40 minut. Hawks zdobyli przewagę w pierwszej kwarcie i kontrolowali spotkanie aż do ostatniej odsłony, kiedy za odrabianie strat wzięli się Rondo z Garnettem i niewidoczny przez całe spotkanie Pierce.  Na 41 sekund przed końcem meczu przy stanie 74:78 dla Hawks wyleciał z parkietu Rondo za sprzeczanie się i zniewagę sędziego. Celtics już nie potrafili zdobyć żadnego punktu, natomiast Hawks dołożyli jeszcze 5.

 Najskuteczniejszy w drużynie gospodarzy był Josh Smith z 22 punktami. Natomiast po stronie Celtów Rajon Rondo (11 asyst) i Kevin Garnett(12 zbiórek) z 20 punktami. 

Bynum i Bryant dają zwycięstwo Lakers.


 Los Angles Lakers z łatwością pokonali u siebie Denver Nuggets 103:88. Pierwsze triple-double w palyoffs dla Lakers od 21 lat zdobył Adrew Bynum.



 Cały mecz Jeziorowcy ustawili sobie w pierwszej kwarcie wyrabiając 13 punktową przewagę. Świetne spotkanie rozegrał środkowy gospodarzy, który blokował rywali aż 10 razy, szczególne jego popisy można było oglądać w 2 połowie meczu. Bynum zdobył też 10 punktów i zebrał 13 piłek z tablicy. Bliski powtórzenia wyczynu Bynuma był także Gasol, który zdobył 13 punktów i zaliczył 8 asyst i 8 zbiórek. Na parkiecie błyszczał również Bryant, który zakończył mecz z 31 punktami oraz Sessions z 14 punktami i 5 asystami.
Z gry praktycznie wyłączony został lider Nuggets Ty Lawson, który zdobył zaledwie 7 punktów i aż 4 razy był blokowany. Zawodnicy gości ogółem blokowani byli aż 15 razy.

 Już podczas sezonu zasadniczego drużyna z Los Angeles udowodniała, że nie należy ich skreślać. Dzięki świetnej dyspozycji Bynuma, Gasola a także Bryanta oraz ściągnięciu Sessionsa mogą jeszcze zamieszać w tegorocznych playoffs, gdyż swoją grą przypominają mistrzowską drużynę z przełomu wieków.           

Parker pokonał Jazz


San Antonio Spurs pokonali u siebie Utah Jazz 106:91. Do zwycięstwa ostrogi poprowadził rozgrywający najlepszy sezon w karierze Tony Parker zdobywając 28 punktów i zaliczając 8 asyst.



Jazz utrzymywali kontakt przez pierwszą połowę, decydująca dla przebiegu spotkania była trzecia kwarta, którą goście przegrali 8 punktami i przed ostatnią odsłoną tracili już 15 punktów. Parker przyćmił zdecydowanie Devina Harrisa, który zdobył zaledwie 7 punktów i miał aż 5 strat. Do zwycięstwa Spurs przyczynił się także Tim Duncan z 17 punktami i 11 zbiórkami. 

Koniec sezony dla D Rose


 Dla Derricka Rose sezon już się skończył. Zawodnik w samej końcówce doznał jak się później okazało poważnej kontuzji kolana. Byki ostatecznie pokonały Sixers 103:91.






 Bulls kontrolowali spotkanie od samego początku, świetnie grali w defensywie 
oraz bardzo dobrze wyglądała współpraca graczy obwodowych co było kluczem do sukcesu. Rose rozegrał świetne spotkanie, był bliski osiągnięcia triple-double, zdobył 23 punkty, 9 asyst i 9 zbiórek. MVP ubiegłego sezonu na niespełna 2 minuty przed końcem meczu  w swoim stylu dynamicznie wbił się w strefę podkoszową, wyskoczył i upadł na parkiet trzymając się za kolano. Zawodnik zszedł do szatni przy pomocy lekarzy. Po około 2 godzinach okazało się, że zerwał więzadła krzyżowe i boczne w kolanie co oznacza co najmniej 8 tygodni absencji.

 Po spotkaniu spadła fala krytyki na trenera Chicago Bulls.  Dlaczego trzymał on swojego najlepszego zawodnika przy dwucyfrowej przewadze w samej końcówce spotkania na parkiecie? Sam trener ustosunkował się twierdząc, że takich zdarzeń nie można przewidzieć, chciał osiągnąć jak najlepszy wynik. Zachowanie „coach” może trochę dziwić, wprawdzie przed spotkaniem obawiano się o stan zdrowia Rose. Warto przypomnieć że playmaker byków opuścił w sezonie zasadniczym aż 27 spotkań z powodu 5 różnych kontuzji. Mimo to bilans drużyny podczas nieobecności Derricka nie był zły i wynosił 18-9.
 Chicago Bulls przystępując do playoffs byli jednymi z głównych kandydatów do mistrzostwa, tracąc swoją gwiazdę ich szanse na pewno sporo spadły. Ze słabymi Sixers powinni się uporać ale w 2 rundzie z Celtics czy z Hawks na pewno nie będą tak wyraźnymi faworytami.               

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Zły World Peace


Niewątpliwie największym wydarzeniem wczorajszej nocy NBA był nokautujący łokieć Metta World Peace.


 Sytuacja miała miejsce na 1:37 minut przed zejściem do szatni. Peace ruszył do kontrataku i po podaniu od Bynuma ograł Duranta i zapakował piłkę nad najlepszym blokującym ligi , czyli Ibaką. Akcja wyśmienita jednak późniejszy sposób celebrowania zawodnika Lakers pozostawia „wiele do życzenia”. Nie od dziś wiadomo że Ron Artest jak niegdyś nazywał się właśnie Metta, słynął z tak kontrowersyjnych zachowań na parkiecie, wiele razy przez takie wybryki był zawieszany na kilka spotkań. Od kilku lat z powodzeniem zawodnik starał się poprawić swój wizerunek, którego aspektem między innymi była zmiana nazwiska. Nie da się jednak ukryć, że od wczoraj „pokój na świecie” z sensem dosłownym nie ma za wiele wspólnego. Jego przestrzeń na parkiecie podczas celebracji naruszył James Harden, który znalazł się na drodze(zaznaczmy szczęśliwej) powrotu pod własny kosz zawodnika Lakers i nadział się na nokautujący cios łokciem. Po tym zdarzeniu na parkiecie było spore zamieszanie. World Peace na pewno nie wyglądał w tej sytuacji pokojowo a raczej bojowo co ugasiło zapędy Ibaki i Westbrooka. Warto zaznaczyć że już ani zawodnik Thunder ani gospodarzy, który został wyrzucony z boiska nie pojawił się już na parkiecie.

 Wśród ekspertów jaki i zawodników panuje przekonanie, że Metta World Peace Może być zawieszony aż do końca rozgrywek i w moim odczuciu byłoby to sprawiedliwe, gdyż takie zagrania nie powinny mieć miejsca. To oczywiście nie tłumaczy zawodnika Lakers ale J. Harden niepotrzebnie tak się „sadził”, zobaczcie:    


              

Oklahoma City Thunder - Los Angeles Lakers 106:114 2OT