poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Comeback w wydaniu Clippers


 Los Angeles Clippers pokonali po pasjonującym pościgu w 4 kwarcie Memphis Grizzlies 99:98.



 Początek spotkania zdecydowanie należał do gospodarzy. Pierwszą kwartę Miśki wygrały aż 18 punktami. 2 i 3 kwarta wyglądały podobnie, co się Clippers zbliżyli to Grizzlies znowu uciekali. W trzeciej kwarcie popis dał playmaker gospodarzy Mike Conley trafiając serie czterech „3”(w całym spotkaniu trafił 5/5 za trzy punkty). W pewnym momencie strata gości wynosiła aż 27 punktów! To co zrobili w czwartej kwarcie przejdzie do historii. Na 9 minut przed końcem spotkania strata Clippers do gospodarzy po „3” Mayo wynosiła 24 punkty. Od tego momentu przez ponad 8 minut drużyna z Memphis zdobyła tylko 1 punkt natomiast goście trafiali seriami. Na niecałe 3 minuty przed końcem przez 1 minutę Paul podawał 3 razy do Younga a ten wszystkie podania wykorzystał trafiając za linii 7,24m. W końcu 28,4 sekundy przed końcem trafił Gay dając prowadzenie swojej drużynie. Następnie w głupi sposób Allen fauluje Paula, który trafia oba rzuty wolne. Zmienić wynik w końcówce próbował jeszcze Gay jednak nie trafił i sensacyjnie wygrała drużyna z Los Angeles i teraz ona ma przewagę własnego parkietu. Niestety nie obyło się bez strat w drużynie gości Caron Butler doznał złamania kości w ręce i prawdopodobnie ominie go cała seria z Grizzlies oraz następna runda.                

Celtics przegrywają. Rondo wyrzucony z parkietu.


 Atlanta Hawks pokonał u siebie Boston Celtics 83:74. W ostatniej minucie spotkania wyrzucony z parkietu został Rajon Rondo.
  


 Celtics do meczu przystąpili bez Allena, który nie zdążył wyleczyć kontuzji. Problemem Celtów na pewno była strasznie okrojona ławka, rezerwa zdobyła w meczu tylko 4 punkty, stąd 2 weterani Pierce i Garnett grali ponad 40 minut. Hawks zdobyli przewagę w pierwszej kwarcie i kontrolowali spotkanie aż do ostatniej odsłony, kiedy za odrabianie strat wzięli się Rondo z Garnettem i niewidoczny przez całe spotkanie Pierce.  Na 41 sekund przed końcem meczu przy stanie 74:78 dla Hawks wyleciał z parkietu Rondo za sprzeczanie się i zniewagę sędziego. Celtics już nie potrafili zdobyć żadnego punktu, natomiast Hawks dołożyli jeszcze 5.

 Najskuteczniejszy w drużynie gospodarzy był Josh Smith z 22 punktami. Natomiast po stronie Celtów Rajon Rondo (11 asyst) i Kevin Garnett(12 zbiórek) z 20 punktami. 

Bynum i Bryant dają zwycięstwo Lakers.


 Los Angles Lakers z łatwością pokonali u siebie Denver Nuggets 103:88. Pierwsze triple-double w palyoffs dla Lakers od 21 lat zdobył Adrew Bynum.



 Cały mecz Jeziorowcy ustawili sobie w pierwszej kwarcie wyrabiając 13 punktową przewagę. Świetne spotkanie rozegrał środkowy gospodarzy, który blokował rywali aż 10 razy, szczególne jego popisy można było oglądać w 2 połowie meczu. Bynum zdobył też 10 punktów i zebrał 13 piłek z tablicy. Bliski powtórzenia wyczynu Bynuma był także Gasol, który zdobył 13 punktów i zaliczył 8 asyst i 8 zbiórek. Na parkiecie błyszczał również Bryant, który zakończył mecz z 31 punktami oraz Sessions z 14 punktami i 5 asystami.
Z gry praktycznie wyłączony został lider Nuggets Ty Lawson, który zdobył zaledwie 7 punktów i aż 4 razy był blokowany. Zawodnicy gości ogółem blokowani byli aż 15 razy.

 Już podczas sezonu zasadniczego drużyna z Los Angeles udowodniała, że nie należy ich skreślać. Dzięki świetnej dyspozycji Bynuma, Gasola a także Bryanta oraz ściągnięciu Sessionsa mogą jeszcze zamieszać w tegorocznych playoffs, gdyż swoją grą przypominają mistrzowską drużynę z przełomu wieków.           

Parker pokonał Jazz


San Antonio Spurs pokonali u siebie Utah Jazz 106:91. Do zwycięstwa ostrogi poprowadził rozgrywający najlepszy sezon w karierze Tony Parker zdobywając 28 punktów i zaliczając 8 asyst.



Jazz utrzymywali kontakt przez pierwszą połowę, decydująca dla przebiegu spotkania była trzecia kwarta, którą goście przegrali 8 punktami i przed ostatnią odsłoną tracili już 15 punktów. Parker przyćmił zdecydowanie Devina Harrisa, który zdobył zaledwie 7 punktów i miał aż 5 strat. Do zwycięstwa Spurs przyczynił się także Tim Duncan z 17 punktami i 11 zbiórkami. 

Koniec sezony dla D Rose


 Dla Derricka Rose sezon już się skończył. Zawodnik w samej końcówce doznał jak się później okazało poważnej kontuzji kolana. Byki ostatecznie pokonały Sixers 103:91.






 Bulls kontrolowali spotkanie od samego początku, świetnie grali w defensywie 
oraz bardzo dobrze wyglądała współpraca graczy obwodowych co było kluczem do sukcesu. Rose rozegrał świetne spotkanie, był bliski osiągnięcia triple-double, zdobył 23 punkty, 9 asyst i 9 zbiórek. MVP ubiegłego sezonu na niespełna 2 minuty przed końcem meczu  w swoim stylu dynamicznie wbił się w strefę podkoszową, wyskoczył i upadł na parkiet trzymając się za kolano. Zawodnik zszedł do szatni przy pomocy lekarzy. Po około 2 godzinach okazało się, że zerwał więzadła krzyżowe i boczne w kolanie co oznacza co najmniej 8 tygodni absencji.

 Po spotkaniu spadła fala krytyki na trenera Chicago Bulls.  Dlaczego trzymał on swojego najlepszego zawodnika przy dwucyfrowej przewadze w samej końcówce spotkania na parkiecie? Sam trener ustosunkował się twierdząc, że takich zdarzeń nie można przewidzieć, chciał osiągnąć jak najlepszy wynik. Zachowanie „coach” może trochę dziwić, wprawdzie przed spotkaniem obawiano się o stan zdrowia Rose. Warto przypomnieć że playmaker byków opuścił w sezonie zasadniczym aż 27 spotkań z powodu 5 różnych kontuzji. Mimo to bilans drużyny podczas nieobecności Derricka nie był zły i wynosił 18-9.
 Chicago Bulls przystępując do playoffs byli jednymi z głównych kandydatów do mistrzostwa, tracąc swoją gwiazdę ich szanse na pewno sporo spadły. Ze słabymi Sixers powinni się uporać ale w 2 rundzie z Celtics czy z Hawks na pewno nie będą tak wyraźnymi faworytami.               

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Zły World Peace


Niewątpliwie największym wydarzeniem wczorajszej nocy NBA był nokautujący łokieć Metta World Peace.


 Sytuacja miała miejsce na 1:37 minut przed zejściem do szatni. Peace ruszył do kontrataku i po podaniu od Bynuma ograł Duranta i zapakował piłkę nad najlepszym blokującym ligi , czyli Ibaką. Akcja wyśmienita jednak późniejszy sposób celebrowania zawodnika Lakers pozostawia „wiele do życzenia”. Nie od dziś wiadomo że Ron Artest jak niegdyś nazywał się właśnie Metta, słynął z tak kontrowersyjnych zachowań na parkiecie, wiele razy przez takie wybryki był zawieszany na kilka spotkań. Od kilku lat z powodzeniem zawodnik starał się poprawić swój wizerunek, którego aspektem między innymi była zmiana nazwiska. Nie da się jednak ukryć, że od wczoraj „pokój na świecie” z sensem dosłownym nie ma za wiele wspólnego. Jego przestrzeń na parkiecie podczas celebracji naruszył James Harden, który znalazł się na drodze(zaznaczmy szczęśliwej) powrotu pod własny kosz zawodnika Lakers i nadział się na nokautujący cios łokciem. Po tym zdarzeniu na parkiecie było spore zamieszanie. World Peace na pewno nie wyglądał w tej sytuacji pokojowo a raczej bojowo co ugasiło zapędy Ibaki i Westbrooka. Warto zaznaczyć że już ani zawodnik Thunder ani gospodarzy, który został wyrzucony z boiska nie pojawił się już na parkiecie.

 Wśród ekspertów jaki i zawodników panuje przekonanie, że Metta World Peace Może być zawieszony aż do końca rozgrywek i w moim odczuciu byłoby to sprawiedliwe, gdyż takie zagrania nie powinny mieć miejsca. To oczywiście nie tłumaczy zawodnika Lakers ale J. Harden niepotrzebnie tak się „sadził”, zobaczcie:    


              

Oklahoma City Thunder - Los Angeles Lakers 106:114 2OT 

niedziela, 22 kwietnia 2012

Porażka Suns


 Pheonix Suns uległo we własnej hali przyjezdnym z Denver Nuggets 107:118 i mecz o wszystko zagrają w najbliższy wtorek w Salt Lake City.

 Początek spotkania był udany dla drużyny Gortata. Polak dobrze współpracował z Nashem, który w pierwszej kwarcie zaliczył aż 9 asyst. Po pierwszej kwarcie drużyna z Arizony prowadziła 4 punktami. W dalszej części spotkania gospodarze mieli ogromne problemy z kontratakami rywali, goście grali dużo szybciej. W 3 kwarcie Nuggets wyraźnie odskoczyli po serii „3” Lawsona(3) i Gallinari(w pewnym momencie przewaga wynosiła 21 punktów). W ostatniej odsłonie za odrabianie strat wziął się Brown ale Słońca zdołali zmniejszyć straty do 11 punktów.

 Marcin Gortat zagrał solidne spotkanie, przez 27 minut zdobył 18 punktów i zebrał 11 piłek. To było jego 30 double-double w sezonie. Najwięcej punktów w drużynie gospodarzy zdobył Brown 28. Zespół Nuggets do zwycięstwa poprowadził Lawson z 29 punktami. Po tej porażce Suns spadli na 9 miejsce w konferencji i aby zachować nadzieje na play-off muszą wygrać z Jazz na wyjeździe we wtorek.       

sobota, 21 kwietnia 2012

NBA na finiszu


 O ile w konferencji wschodniej w zasadzie jest już wszystko jasne o tyle na zachodzie cały czas trwa walka o play off.

 O drugą fazę rozgrywek wciąż walczą wciąż drużyny Pheonix Suns, Utah Jazz i Huston Rockets, które zajmują miejsca kolejno od 8 w dół. Jeszcze kilka dni temu skład tej trójki wyglądał trochę inaczej, zamiast Jazz byli Nuggets, którzy w zasadzie miejsce w czołowej ósemce mają zapewnione. Ogromnie w końcówce rozczarowała drużyna z Huston, która przegrała 6 ostatnich spotkań i właściwie z pozostałej na polu bitwy trójki, w tym momencie ma najmniejsze szanse.

 W moim odczuciu walka o play off rozegra się właśnie pomiędzy drużyną Marcina Gortata a Utah Jazz. Rockets tracą do tej dwójki 1 zwycięstwo i w dodatku mają w kalendarzu mecz na wyjeździe z Heat. Pozostałe dwa spotkania grają u siebie z nieobliczalnymi Warriors i Hornets. Suns gra dzisiaj niezwykle ważne spotkanie u siebie z Denver Nuggets, które muszą po prostu wygrać. Następnie we wtorek czeka ich mecz bezpośredni z Jazz na wyjeździe, który powinien rozstrzygnąć walkę o play off. Kończące sezon zasadniczy spotkanie Suns rozegrają u siebie z San Antonio Spurs – jednak nie będzie to spotkanie miało raczej żadnej wagi. Drużyna z Utah oprócz spotkania z słońcami czeka mecz u siebie z Magic oraz Portland Trail Blazers.

 Jeżeli drużyna z Arizony wygra oba najbliższe spotkania zapewni sobie w ten sposób 2 rundę rozgrywek, jeżeli natomiast przegra bezpośredni pojedynek z Jazz sytuacja mocno się skomplikuje. Drużynie MG play orfy po prostu się należą już w ubiegłym roku przegrali szanse na finiszu, miejmy nadzieje, że w tym roku będzie inaczej.                

niedziela, 8 kwietnia 2012

43 punkty Melo!


 New York Knicks po pasjonującym meczu wygrali  z najlepszą drużyną ligi Chicago Bulls 100:99. Do zwycięstwa Knicks poprowadził Carmelo Anthony zdobywając 43 punkty, najwięcej w tym sezonie.

 Do zespołu Bulls powrócił ich lider Derrick Rose. Początek spotkania nie mógł jednak zaliczyć do udanych, miał kilka strat i raził brakiem skuteczności. To co nie wychodziło MVP ubiegłego sezonu udawało się zawodnikom Knicks a konkretnie Carmelo Anthony, który prowadził grę i w pierwszej połowie rzucił 22 punkty. Im dłużej na parkiecie był Rose tym coraz bardziej się rozkręcał. Byki do ataku rzucili się trzeciej kwarcie, za sprawą Derricka. To była jego kwarta, trafił on m.in. trzy razy za 3 punkty i Byki przed ostatnią odsłoną prowadziły 3 punktami. Początek czwartej karty to kontynuacja dobrej gry byków, dzięki świetnej obronie i akcji 3+1 Rose drużyna z Chicago prowadziła już 9 punktami. Za odrabianie strat wziął się Melo, który rozgrywał świetne zawody. Na 11 sekund przed końcem trafił on za „3” na remis po 91 i w Nowym Yorku potrzebna była dogrywka. Dodatkowa odsłona miała podobny przebieg jak poprzednia. Początek należał do Bulls a w końcówce po raz kolejny straty musiał odrabiać Melo., który na 8 sekund przed syreną trafił za „3” na 100:99 dla Knicks. Drużyna z Chicago długo „szukała” Rose, a gdy ten dostał piłkę, wszedł pod kosz jednak oddał niecelny rzut.       
 To było niezwykle cenne zwycięstwo Knicks, którzy nie mogą sobie pozwolić na porażki, zważając na fakt, że za plecami mają będących w gazie Bucks. Anthony rozegrał najlepsze spotkanie w sezonie zdobywając 43 punkty, w końcu ma przestrzeń do gry i jest prawdziwym liderem zespołu, jeśli w takiej formie wejdą do play off mogą sporo namieszać.   





Wyniki pozostałych spotkań:

Philadelphia 76ers – Boston Celtics 79:103
Cleveland Cavaliers – New Jersey Nets 117:122
Detroit Pistons – Miami Heat 75:98
Utah Jazz – San Antonio Spurs 104:114
Toronto Raptors – Oklahoma City Thunder 75:91
Huston Rockets – Sacramento Kings 104:87





Big double-double Howarda! Suns rozbija Lakers!


Suns wygrywa u siebie z Lakers, którzy są osłabieni brakiem Bryanta i zbliża się do play off. Po ostatnim nie udanym meczu, Howard udowadnia że jest najlepszym centrem ligi zdobywając 20 punktów i 22 zbiórki.


Redick wygrywa mecz

 Cała Ameryka żyje konfliktem na linii Howard - Van Gundy, nagłośnionym po wywiadzie przed meczem z Knicks. Howard odcinał się od rozmów na ten temat i wczorajszej nocy pokazał świetną grę zdobywając big double-double.

 To był bardzo ważny mecz dla Magic a przede wszystkim dla trenera Van Gandy. Sixers obecnie przezywają kryzys, to nie ta sam drużyna co na początku sezonu, brakuje im wyraźnego lidera, a Ingoudala na pewno takim nie jest. Początek meczu był dla zespołu z Orlando, którzy szyko odskoczyli na kilka punktów i po pierwszej kwarcie wygrywali 5 punktami. Druga kwarta to popis zespołowej gry Sixers i dobrej gry w obronie. Z dystansu trafiał Williams i Meeks, świetnie asystował Ingoudala i gospodarze do szatni schodzili z 8 punktową przewagą. Trzecia odsłona to znowu dominacja Magic. Dobry moment miał Big Baby, w końcu za „3” zaczęli trafiać Nelson i Richardson. W 4 kwarcie do zwycięstwa Magików poprowadzili Howard i Redick, który był nie do powstrzymania, rzucał za „3”, z pół dystansu i ostatecznie goście wygrali 88:82.
 Howard zdobył 20 punktów mimo słabej skuteczności z gry 4/14, jednak był bardzo często faulowany. Zdobyła aż 22 zbiórki w tym 9 ofensywnych, 23 punkty dołożył Davis i 19 Redick. Philadelphia 76ers była jak dotąd pewnym kandydatem do play off, jednak patrząc na ich nie równą i szarpaną grę można mieć wątpliwości. W tabeli spadają coraz niżej, obecnie zajmują 7 miejsce tabeli i będą walczyć z Knicks i będącymi w gazie Bucks.
  

Suns rozbija Lakers       

 Pheonix Suns wygrali u siebie z Los Angeles Lakers 125:105. Pomogła im w tym absencja Bryanta, który ma kontuzje lewej stopy, na meczu pojawił się w usztywnieniu. Dzięki porażce Nuggets, drużyna Gortat zbliżyła się do ósmego miejsce w konferencji i traci tylko 2 zwycięstwa jednak czeka ją trudne tournee wyjazdowe.

 Lakers pod nieobecność Bryanta skupili się na grze swoich podkoszowych Gasola i Bynuma. Hiszpan był najlepszym strzelcem w meczu zdobywając 30 punktów, zaliczył też 13 zbiórek. Ogromne problemy z pokryciem i upilnowaniem gwiazdy jeziorowców miał Frye. Z środkowym Lakers dobrze w obronie radził sobie Marcin Gortat(zablokował go 3 razy), wprawdzie Bynum zdobył 23 punkty ale trafił tylko 10 z 27 rzutów z gry. W ataku Gortat łatwo oszukiwał rywala pick and rollami zagrywanymi z Nashem. Kluczem do sukcesu Suns była świetna gra zawodników obwodowych. W drugiej kwarcie świetnie zagrał Brown, który w meczu zdobył 24 punkty. W 4 kwarcie za trzy punkty trafiał Redd, Nash i Brown, którzy byli nie do zatrzymania.
 Najlepszym strzelcem w drużynie Słońc był Brown z 24 punktami, oczko mniej miał rezerwowy Redd. Steve Nash zdobył 13 punktów i zaliczył 11 asyst. Gortat zakończył spotkanie z dorobkiem 14 punktów, 9 zbiórek i 4 bloków. Zespół z Arizony czekaja teraz bardzo trudne decydujące mecze wyjazdowe z drużynami z Minnesoty, Memphis, Huston, San Antonio. Właściwie do końca sezonu pozostały same trudne mecze dla Suns z Nuggets, Clippers, Jazz, czyli z bezpośrednimi rywalami o play off. Kończyć sezon zasadniczy będą u siebie z Spurs.              


Wyniki pozostałych spotkań:

Boston Celtics – Indiana Pacers 86:72
Atlanta Hawks – Charlotte Bobcats 116:96
Dallas Mavericks – Memphis Grizzlies 89:94
Minnesota Timberwolves – New Orlean Hornets 90:99
Portland Trail Blazers – Milwaukee Bucks 94:116
Sacramento Kings – Los Angeles Clippers 94:109
Denver Nuggets – Golden State Warriors 97:112


Skrót wczorajszej nocy



sobota, 7 kwietnia 2012

Porażki Heat, Thunder i Lakers! Udany powrót Gordona.


 Serię 9 porażek z rzędu przerwali koszykarze z Cleveland. Wczorajsza noc nie była udana dla gospodarzy i faworytów. Swoje mecze przegrały ekipy z Miami, Oklahomy, Dallas i Los Angeles. Po ponad trzymiesięcznej przerwie do składu Hornets udanie wrócił Eric Gordon.


2 porażka z rzędu Thunder

 Po raz kolejny drużyna z Oklahomy nie poradziła sobie z dobrą grą w strefie podkoszowej rywala. To dzięki Hibbertowi w dużej mierze Pacers zawdzięcza zwycięstwo.
 Nie mogę do końca zrozumieć dlaczego Ibaka, najlepszy blokujący ligi gra tylko 20 minut(zalicza w tak krótkim czasie 7 bloków). Owszem w ataku nie dysponuje on dużym wachlarzem zagrań ofensywnych ale w obronie to prawdziwy mur tym bardziej że Perkins gra bardzo słabo a o ławce lepiej się nie wypowiadać.
 Pacers od początku mieli przewagę, dzięki dobre grze w obronie, która była kluczem do sukcesu. Świetnie grał pod koszem Hibbert – moim zdaniem najlepszy zawodnik meczu. Zdobył 21 punktów, zaliczył 12 zbiórek, miał również 4 bloki. W drużynie Thunder dwoił się i troił Durant, który walczy również o MVP sezonu zasadniczego. Szczególnie dobry moment miał w 4 kwarcie, kiedy dzieki niemu jego drużyna zbliżyła się do rywali. Natychmiastowo na punkty Duranta odpowiadał Granger i końcówce zwycięstwo 103:98 zapewnił Collison na kilkanaście sekund przed końcem.  
Dzięki zwycięstwu na 3 miejscu konferencji wschodniej umocniła się Indiana Pacers. Oklahoma City Thunder spadał na 2 miejsce w konferencji zachodniej na rzecz San Antonio Spurs.          



Cavs przerwali passe porażek    

 Po 9 porażkach z rzędu, Cleveland Cavaliries wygrali w Toronto z Raptors 84:80, bez Irvinga, który ma kontuzje prawego ramienia.
 Spotkanie wyglądało jak pojedynek dwóch duetów Jamisona i Hudsona z Bargnanim i DeRozanem. To ci 2 pierwsi poprowadzili Cavs do zwycięstwa. Hudson z ławki zdobył 23 punkty a Jamison miał 25 punktów, 8 zbiorek i 2 bloki. Raptors osłabione brakiem Calderona całą swoją przewagę przepuścili w kilka minut w 4 kwarcie, w której przegrali aż 16 punktami.



Co się dzieje z Heat?

 Zespół z Miami ma ewidentnie słabszy okres. Grają w kratkę co wykorzystali Miśki z Memphis, którzy  wczoraj przerwali passe 17 zwycięstw z rzędu we własnej hali Heat.

 To był słaby dzień całej drużyny z Florydy. Mylił się Wade, nie potrafił wsadzić piłki na pusty kosz, nie błyszczał James. Fatalny mecz rozegrał rozgrywający Chalmers, który zakończył spotkanie z 1 punktem i 2 asystami. Rezerwy Heat nigdy nie należały do czołowych w lidze ale tego wieczora Haslem, Cole, Battier nie zdobyli nawet punktu. Niedyspozycje gospodarzy bez skrupułów wykorzystali Miśki, którzy grali zespołowo. Do dobrej dyspozycji wraca Randolph i już niedługo powinien wyjść w pierwszym składzie. Grizzlies zmiażdżyło Heat 97:82. Ubiegłoroczna sensacja z play off nabierają rozpędu z takimi graczami na ławce jak Mayo czy Arenas w tegorocznej 2 fazie rozgrywek mogą namieszać, obecnie walczą o rozstawienie, do 4 Clippers brakują im 3 zwycięstwa.


Suns przegrywa bezpośrednią walkę o play off     

 To było niezwykle ważne spotkanie w kontekście walki drużyny Marcina Gortata o fazę play off.  Niestety Suns zawalili końcówkę i szanse na 2 rundę rozgrywek są coraz mniejsze.

 Emocje zaczęły się w 4 kwarcie. Od stanu 87:83 dla Nuggets zaczęła się pogoń Suns za sprawą Redda, który po „3” i kolejnym 6 punktom wyprowadził drużynę z Arizony na 4 punktowe prowadzenie. Niezwykle ważny rzut za 3 punkty trafił Nash na 97:92. Za sprawą świetnej gry Millera Nuggets zdobyli kolejne 4 punkty i znowu kunsztem popisał sie Nash trafiając za 2 punkty na 99:96. Niestety do końca spotkania Suns nie potrafili już dobyć punktów za to w końcó1)Ce nie do powstrzymania był Miller, który wykorzystywał rzuty wolne, 3 punkty dołożył także najskuteczniejszy zawodnik meczu Afflalo.
 Suns spadli na 10 miejsce w konferencji ale zapowiadają walkę do samego końca sezonu choć czeka na nich trudne tournee na wyjeździe. Do Nuggets jak i Rockets tracą 4 zwyciestwa.


Udany powrót Gordona.

 Do składu Hornets powrócił po ponad 3 miesięcznej przerwie Eric Gordon, który zdobył 31 punktów, jednak jego drużyna przegrała z San Antonio ze Spurs 103:128.

 

 Mimo świetnej gry Gordona drużyna z Nowego Orleanu nie potrafiła nawiązać walki z dominatorami z San Antonio, którzy wygrali 10 spotkanie z rzędu! W ekipie gosci zabrakło dotychczasowego lidera zespołu Jacka. Spurs szybko uzyskali ogromną przewagę i trener mógł dać odpocząć liderom zespołu i mocno rotował składem. Tony Parker zagrał zaledwie 17 minut, Duncan 20, mimo to był najlepszym strzelcem drużyny z 19 punktami. Dzięki zwycięstwu Spurs wskoczyli na 1 miejsce w konferencji zachodniej z bilansem 39-14.



Porażka Lakers w końcówce. Bynum wyrzucony z parkietu.      

 Rockets po sprowadzeniu centra Camby na fali. Po zwycięstwie na wyjeździe z Thunder, wczoraj wygrali z Lakers 112:107.

 Do zwycięstwa Rockets przyczynił się brak Bynuma, który musiał zejść do szatni za niesportowy faul na początku 4 kwart. Środkowy Lakers ewidentnie nie był w humorze gdyż pod koniec 3 kwarty miał zatarg z Dalembertem. Po zejściu Bynuma za „3” trafił Camby, jednak kluczową trójkę trafił Parsons na 1:30  przed końcem. Odpowiedzieć próbował Bryant, jednak jego rzut był niecelny i właściwie było po meczu. Do zwycięstwa drużynę z Huston poprowadził Scola z 25 punkami oraz Goran  Dragic z 26 punkami i 11 asystami. Dla przypomnienia Dragic w ubiegłym sezonie był zmiennikiem Nasha w Suns. Rockets odnieśli 2 cenne zwycięstwa na wyjeździe i zdecydowanie przybliżyli się do fazy play off. Obecnie zajmują 7 miejsce w konferencji zachodniej.


Pozostałe wyniki:       


Washington Wizzards – New Jersey Nets 98:110
Detroit Pistons – Atlanta Hawks 96:101
Charlotte Bobcats – Milwaukee Bucks 90:95
Portland Trail Blazers – Dallas Mavericks 99:97 OT
Golden State Warriors – Utah Jazz 98:104


Skrót wczorajszej nocy



piątek, 6 kwietnia 2012

Porażki Magic i Celtics.


Orlando Magic przegrało już 3 mecz z rzędu, tym razem we własnej hali z NY Knicks 97:80. Złą passe przełamali gracze Chicago Bulls, którzy wygrali u siebie z Boston Celtics.


Czas na rozstanie  

Magic na przełomie kilku dni przegrali  Knicks zarówno u siebie jak i na wyjeździe. To, że w Orlando źle się dzieje nie jest niczym nowym, jednak jak dotąd nie nabierało to aż tak medialnego szumu. Za złe wyniki na pewno odpowiedzialny jest brak czołowego strzelca drużyny Anderosona, który boryka się z urazem ale i napięcia na linii Howard – Gundy.



Wczorajszej nocy sytuacja była aż nadto widoczna. Dwight zdobył zaledwie 8 punktów i zbiórek a jego drużyna przegrała z „bajzlem” z Nowego Jorku aż 16 punktami. Od początku spotkania gospodarze nie radzili sobie z szeroką kadrą Knicks. Melo, Smith, Douglas robili na boisku co chcieli.
Najwięcej punktów w spotkaniu zdobył Anthony – 19 w zaledwie 29 minut, po stronie Magic najlepszym strzelcem był Richardson z 16 punktami.


Przełamanie Bulls

Chicago Bulls po 2 porażkach z Thunder i Rockets wygrali u siebie z Boston Celtics 93:86. W zespole jeszcze nie zagrał Rose, który do skaldu AM wrocić w meczu z Knicks.

Pierwsza połowa spotkania należała do Celtics, którzy do szatni schodzili z 11 punktami przewagi. W drugiej połowie do ataku rzucili się Bulls, świetne trójki Watsona i Lucasa oraz świetna gra zespołowa w końcówce były kluczem do sukcesu. Świetnie funkcjonowała też obrona szczególnie w sferze podkoszowej. Najwięcej punktów w meczu zdobył Deng 26, po stronie Celtics najlepszym strzelcem był Pierce z 22 punktami. Bulls z bilansem 43-13 są najlepsi w lidze.




Wyniki pozostałych spotkań:

Washington Wizzards – Detroit Pistons 94:99
Los Angeles Clippers – Sacramento Kings 93:85

Skrót nocy


czwartek, 5 kwietnia 2012

Bez klasycznego centra nie da się wygrywać!




Po ubiegłorocznym fatalnym sezonie drużyna Cleveland do tegorocznego przystępowała pełna optymizmu. Zespół zasilili perspektywiczni rookies: gwiazda NCAA, 20 letni Kyrie Irving wybrany z numerem 1 w drafcie oraz Tristan Thompson. Dopóki Varejao nie doznał kontuzji Cavs byli "mini sensacją" ligi.



W Cleveland wiedzą jak draft może zmienić oblicze drużyny. W 2004 roku wybrali przecież LeBrona Jamesa dzięki któremu mogli walczyć o najwyższe cele. Po jego odejściu do Miami Heat drużyna się rozsypała i ostatni sezon zakończyli z zaledwie 19 zwycięstwami i aż 63 porażkami. Przed sezonem Cavs wylosowało 2 wysokie numery draftu 1 i 4. Z jedynką wybrali Irvinga a z 4 Thompsona, którzy mieli stanowić trzon drużyny razem z Jamisonem. 

Początek sezonu był bardzo udany w wykonaniu Cavs. Oprócz Irvinga i Jamisona świetnie przede wszystkim w obronie ale także i w ataku spisywał się Varajeo. Notował on 11.5 zbiórek i 10.8 puntów na mecz. Do momentu kontuzji w meczu z Bucks bilans drużyny wynosił 11:13 i patrząc na ich grę, można było się spodziewać, ze będą walczyli o play off. Niestety od tego czasu wygrali tylko 6 spotkań a przegrali aż 21! Głównym problemem jest fakt, iż nie mają klasowego centra, który mógłby zastąpić kontuzjowanego Brazylijczyka. Wprawdzie jest Erden ale szczerze mówiąc on nie nadaje się nawet na europejskie parkiety. Obecnie na pozycji centra gra młody debiutant Thompson, jednak trudno od niego wymagać przyzwoitych wyników przy wzroście 206 cm i w przypadku gdy jest to jego 1 sezon w NBA i na tablicach musi walczyć z takimi atletami jak choćby Howard czy Bynum. Przecież sam Howard grał pierwszy sezon na "4" aby okrzepnąć i przygotować się na walkę z największymi a co dopiero ten lichy 20-latek. 

Dla drużyny z Cleveland sezon już się skończył. Brak przyzwoitego centra właściwie przekreślił ich jakiekolwiek szanse na udany sezon, a szkoda bo z wyrastającą gwiazdą ligi Irvingiem mogli by sporo namieszać w play offach. Być może w przyszły sezonie uda się zbudować mocną drużynę wokół Kyrie Irvinga.             

Mecz "staruszków" dla Spurs. Suns wygrywa na 1,7 s przed końcem!


Wczorajsza noc obfitowała w wiele ciekawych spotkań. Emocje były w Bostonie, Miami, Los Angeles i Utah. Niezłe spotkanie rozegrał Marcin Gortat, który zdobył 14 punktów i zaliczył 8 zbiórek. 


Mecz "staruszków" dla Spurs

W Bostonie, Celtisc podejmowało Spurs. Obie ekipy na krzywej zwyżkowej. Gospodarze przed tym spotkaniem wygrali 5 razy z rzędu, natomiast Spurs na ostatnie 10 spotkań wygrali 9.

Po kontuzji do skaldy wróci Ray Allen, przez cały mecz niewidoczny, jednak trafił "3" 40 sekund przed końcową syreną i było 87:86 dla Spurs. W kolejnej akcji spudłował Danny Green i gospodarze stanęli przed szansą wygrania meczu. W ostatniej akcji spotkania piłę miał Pierce, który niestety nie trafił z 5 metrów.


Najwięcej punktów w meczu zdobył rezerwowy Celtics Bradley - 19, double - double zanotowali Rondo i Pierce, natomiast po stronie Spurs, Bonner i Duncan. Zawodnicy z San Antonio dużo lepiej zagrali w obronie i lepiej spisywała się ławka rezerwowych w przeciwieństwie do Celtics, którzy są osłabieni brakiem O'Neala i Pietrusa.


Udany rewanż Heat        

W Miami udanie Heat zrewanżowali się Thunder za przegrane spotkanie z przed kilku dni i kontynuują serię wygranych spotkań u siebie, to było już 17 z rzędu.

Po 1 meczowej absencji wrócił Wade, który zdobył 19 punktów i 2 trafionymi rzutami osobistymi przypieczętował zwycięstwo. Płomienie mieli przewagę przede wszytki w strefie pod koszowej, Ibaka i Perkins zdobyli razem tylko 6 punktów. Mimo 28 punktów słabe spotkanie rozegrał rozgrywający Thunder Westbrook , który spudłował aż 17 razy, oraz Durant, który miał 9 strat. Do zwycięstwa Miami poprowadził James z 34 punktami i 10 asystami.


Miami Heat jako 3 drużyna zapewniła sobie udział w play offach po Bulls i właśnie Thunder.


Suns nadal w grze o play offy. 

Drużyna Marcina Gortata ewidentnie wierzy jeszcze, że uda się im jeszcze wskoczyć do czołowej "8" konferencji. Wczoraj odniosła kolejne zwycięstwo na wyjeździe, tym razem w Utah.

Całe spotkanie był bardzo wyrównane i tak jak można było przypuszczać największe emocje były w samej końcówce. Nieco ponad minutę przed końcem niesamowitą wymuszoną(shot clock) trójkę po podaniu Gortat trafił Fraye na 103:98. Jazz doprowadzili do remisu po stracie Nasha. Mimo to Kanadyjczyk był bohaterem spotkania. Najpierw dał prowadzenie Suns na 105:103(po chwili wyrównał Jefferson), następnie ograł Haywarda i Millsapa i na 1,7 sekund przed końcem oddal zwycięski rzut. Do kosza trafił jeszcze Millsap, ale po powtórce z kamer sędziwie uznali że oddal rzut już po syrenie.

W miarę przyzwoite spotkanie rozegrał Gorta, który w niespełna 30 minut zdobył 14 punktów i zaliczył 8 zbiórek. Suns z bilansem 28-26 zajmują 9 miejsce w konferencji i tracą do Nuggets 2 zwycięstwa.


Lakers królami Los Angeles 

Clippers grają najefektowniejszy basket w lidze, jednak nie do końca przekłada się to na wyniki. Na koniec wczorajszego wieczoru przegrali "u siebie" z lokatorami Staples Center Lakers 108:113.

Przez całe spotkanie Lakers mieli minimalną przewagę i utrzymali ja do samego końca. W drużynie wyróżniał się Bynum, który wrócił po urazie, zdobył 36 punktów, zaliczył 8 zbiórek i 4 bloki. 31 punktów dołożył Kobe. 16 punktów zdobył Sessions i wygląda na to ze w końcu w zespole jest rozgrywający na jakiego liczyli. Dla Clippers najwięcej punktów zdobył Butler(28) oraz Paul(22), który miał dodatkowo 16 asyst.

Kluczowa akcja miała miejsce 24 sekund przed końcem. Mecz "skończył" oczywiście Bryant, który trafił z dystansu.


Pozostałe wyniki:

Toronto Raprors - Philadelphoa 76ers 99:78
Indiana Pacers - Washington Wizzards 109:96
Charlotte Bobcats - Atlanta Hawks 93:120
Cleveland Cavaliries - Milwaukee Bucks 98:107
Denver Nuggets - New Orlean Hornets 92:94
Golden State Warriors - Minnesota Timberwolves 97:94
Memphis Grizzlies - Dallas Mavericks 85:95
New Jersey Nets - Portland Trail Blazers 88:101  


Skrót wczorajszej nocy 







środa, 4 kwietnia 2012

Jak się przegrywa mecz w 4 kwarcie





Jak się przegrywa mecz prowadząc po 3 kwarcie 15 punktami pokazali wczoraj zawodnicy NY Knicks.


 Drużyna z Nowego Jorku jest nękana kontuzjami, przedwczoraj pomyślnie operacje kolana przeszedł Lin, Stoudemire nadal ma problemy z plecami, ale nadal jest to zespół, który może wygrać z każdym i udowodnili to w ciągu 3 kwart w Indianie. Pierwsza odsłona meczu była bardzo wyrównana, gra toczyła się punkt za punkt. 46 sekund przed końcem po 2 punktach Grangera Pacers odskoczyli na 5 punktów, jednak po 2 trafionych rzutach osobistych Smitha i „3” w ostatniej sekundzie Novaka znów na tablicy widniał remis 31:31.

 Druga kwarta, podobnie jak pierwsza była bardzo wyrównana, jednak w końcówce po bloku i punktach Fieldsa oraz Chandlera Knicks schodzili na przerwę z 6 punktową przewagą. Trzecia kwarta to już wyraźna przewaga gości. Błyszczał Anthony w ataku i Chandler w obronie. Przed ostatnią kwartą mieli 15 punktów przewagi nad gospodarzami i raczej zwycięstwo w kieszeni. Co przez dwie kwarty zdołali „uciałać” przewagi to stracili w 5 pierwszych minut ostatniej odsłony meczu. W końcu odpalił Granger rzucając 2 „trójki” w krótkim odstępie czasu. Ratować wynik jeszcze próbował Anthony ale na 42 sekundy przed końcem spotkania przy stanie 105:102 dla Indiany spudłował rzut za 3 punkty i było już po meczu.

 NY Knicks zajmują obecnie 8 miejsce w konferencji, ostanie premiowane awansem do fazy play off. Po piętach depczą im Bucks, którzy myślą o play offach sprowadzili Ellisa. Do końca sezonu zasadniczego pozostało do rozegrania nie wiele ponad 10 spotkań, a Milwaukee traci tylko 3 zwycięstwa więc walka o fazę pucharową zapowiada się niezwykle ciekawie.


Wyniki pozostałych spotkać:

Charlotte Bobcats 87:92 Toronto Raptors
San Antonio Spurs 125:90 Cleveland Cavaliries
Philadelphia 76ers 93:99 Miami Heat
Orlando Magic 95:102 Detrit Pistons
Golden State Warriors 94:98 Memphis Grizzilies
Pheonix Suns 109:100 Sacramento Kings
New Jersey Nets 87:91 Los Angeles Lakers 


            

wtorek, 3 kwietnia 2012

SHAQTIN’ A FOOL: EPISODE 10


Shaq po odejściu na sportową emeryturę nie próżnuje i jest obecnie jednym ze specjalistów programu TNT Inside the NBA. Big Fella ma tam swój autorski cykl  Shaqtin’ a fool, gdzie prezentowane są śmieszne zagrania, zachowania z parkietów najlepszej ligi koszykowej świata, wszak sam autor dostarczył nam ich sporo w czasie swojej kariery. Dziś prezentuje ostatni epizod który wyszedł 30 marca. 






Od jutra również na blogu aktualności, wyniki itp. 

niedziela, 1 kwietnia 2012

Koniec sezonu dla Lina!




Odkrycie tego sezonu Jeremy Lin nie zagra do końca sezonu zasadniczego a także ominie go ewentualnie pierwsza runda fazy play off o ile NY Knicks się zakwalifikują - obecnie zajmują 8 miejsce.

Tajwańczyk ma problemy z lewym kolanem, które wymaga operacji. Koszykarz rozgrywał jak dotąd wspaniały sezon, pod jego wodzą Knicks wskoczyło do 8 konferencji, walczył również o MIP - nagrodę za największy postęp. 

Co to oznacza dla Knicks? Lin od kilku tygodni był podstawowym rozgrywającym, jednak drużyna z Nowego Jorku na tej pozycji nie może narzekać na brak świetnych zawodników, jest przecież Baron Davis, który wrócił po kontuzji jak i również Ivan Shumpert. Knicks jest naszpikowane gwiazdami, którzy mają ogromny problem ze zgraniem się. Na papierze przed sezonem byli wymieniani w szerokim gronie kandydatów do zwycięstwa. Carmelo Anthony, Amare Stoudemire, Tyson Chandler, Baron Davis - to zawodnicy, którzy przychodzili ze statusem gwiazdy. Dodatkowo bardzo utalentowane młode pokolenie jak Shumpert, J.R Smith, Douglas, mieli wspomagać i wypełniać skład. Sezon jednak zweryfikował i potwierdził, ze nie sztuką jest zebrać kilkoro świetnych zawodników, tylko zrobić z nich drużynę na miarę mistrzów, czego jak dotąd się nie udało. 

Nadzieją miał być młody Tajwańczyk, nie zauważony jak dotąd, który dostał szanse i eksplodował na parkiecie pod nieobecność Melo i Amara. Wygrywał kolejne mecze, z zawodnika nikomu nie znanego stał się gwiazdą w USA, mało co aby zagrał jeszcze w meczu gwiazd, gdyby ten odbył się trochę później(zagrał w meczu debiutantów i drugoroczniaków). Niestety zatrzymała go kontuzja tak jak Stoudemire, który ma problemy z plecami. Może teraz, kiedy pojawi się trochę więcej przestrzenie Knicks zacznie grac w końcu efektywnie i złapie odpowiedni rytm. To jest dobra sytuacja dla Melo, który znowu stał się samodzielnym liderem zespołu. Wczoraj poprowadził drużynę do zwycięstwa nad słabymi Cavs i wydaje się, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w tym sezonie. A co z Linem? Na konferencji zaznaczył: "wrócę jeszcze silniejszy i mocniejszy niż dotychczas."